Hejka, to znowu ja KlauDie. Zastanawiam się jaki jest sens egzystencji tego bloga w internetach skoro i tak nie dodaje na nim żadnych postów od ponad trzech miesięcy. Możliwe, że powodem jest mój drugi blog, który pochłania teraz większość mojego wolnego czasu przeznaczonego na blogspota. Jedak coś we mnie nie pozwala mi się go pozbyć. Miałam zamiar powrócić z innym, lepszym opowiadaniem, ale nie jestem w stanie wymyślić czegoś, co zasługiwałoby na publikacje.
Dlatego muszę teraz przeczekać te parę dni, które dzielą nas od nowego roku szkolnego i zabrać się do pisania. Mam nadzieje, że nowi poznani ludzie i nowe miejsce staną się dla mnie inspiracją do dalszej pracy.
Może w końcu przestanie to być gimnazjalna opowieść, a stanie się historią człowieka cogito.
Witam serdecznie i przepraszam, że musieliście czekać. Fragment dosyć krótki, ale lepsze to niż nic :D
Jechaliśmy
przez chwilę gładką drogą, by po chwili zjechać w alejkę wybrukowaną kocimi
łbami. Przypomniało mi się, że Gabriel mówił mi coś o swoim wieku i z tego co
pamiętam, ma tyle lat co ja, więc..
-Jakim
prawem prowadzisz samochód? Nie mów mi, że nie masz prawa jazdy! – popatrzył na
mnie ze zdziwieniem, ale po chwili pojął o co mi chodzi.
-Wiesz, to
nie takie trudne obejść przepisy. Wystarczył mi dowód i małe kombinacje w
peselu żeby dopuścili mnie do egzaminu. Aha, mam coś dla ciebie.- z kieszeni
wyjął biało-czerwoną plakietkę i wręczył mi ją.
- No, to
teraz ty także jesteś pełnoletnia.- uśmiechnął się do mnie ukazując rząd idealnie równych i białych
zębów. Obejrzałam dokument bardzo dokładnie. Na plakietce widniała data 3
kwietnia 1995. Poczułam nieopanowaną radość. W czasie kiedy ja byłam zajęta
dokładnym studiowaniem dowodu, Gabriel skręcił gdzieś i znaleźliśmy się na
brukowanym dziedzińcu ogromnej kamienicy.
-Jesteśmy na
miejscu. Przygotuj się na serię pytań i nie zapomnij, że tam musisz rozmawiać
po polsku.
- Że co? Ledwie
znam podstawy.
- Nie bój
się. Będę cały czas przy tobie. Ale staraj się mówić jak najlepiej, to
pozytywnie wpłynie na twoją ocenę.
- Dobra, już
mnie nie strasz. Możemy tam po prostu wejść? Chcę to mieć za sobą.
Podeszliśmy
do dębowych drzwi. Gabriel zapukał, a ja miałam ochotę uciec i wrócić do
cichego i monotonnego życia w przytulnym sierocińcu w Anglii.
Drzwi otworzył nam starszy człowiek,
w schludnym stroju kamerdynera. Jego głowa pokryta była rzadkimi białymi
włosami. Nad prawym okiem miał dobrze mi znaną bliznę.
-Witaj
paniczu Gabrielu.-odezwał się nadzwyczaj silnym głosem, o który go nie
podejrzewałam.
-Ty musisz
być panną Anią.
- Tak, to
ona. A teraz weź płaszcze Herbercie i zamknij
drzwi bo strasznie wieje.- Gabriel chwycił mnie pod ramię i wprowadził do
bogatego salonu z przepięknymi ikonami i obrazami. Znajdowały się tam takie
dzieła, że Wersal mógłby się zawstydzić. Kiedy weszliśmy do pokoju, a właściwie
olbrzymiego salonu, gwar rozmów ucichł i przywitała nas nieprzyjemna cisza…
Hejka wszystkim, mam do was informacje :D
Po pierwsze jestem chora (to chyba mało kogo interesuje)
A po drugie założyłam nowego bloga kilk
Blog jest o mnie, a właściwie o tym co się dzieje ze mną , a dokładnie w mojej głowie i duszy.
Jest to taki mój spowiednik. Piszę tam to co aktualnie myślę, jaki mam problem itp.
Może dzięki niemu lepiej mnie poznacie ;D
Jeśli oczywiście chcecie mnie poznać.
Ciao!
Samochód toczył się żółwim tempem po autostradzie. Wychyliłam
głowę przez okno i zaczęłam wdychać brudne i ciężkie powietrze zmieszane z
trującymi oparami samochodowymi . Kiedy znużył mnie widok ciągnących się
w nieskończoność białych linii oddzielających dwa pasy jezdni, rozłożyłam się
wygodnie na fotelu i włączyłam radio. Gabriel popatrzył na mnie zdziwionym
wzrokiem.
- Myślałem że boli cię głowa .- Patrzył na mnie
tym swoim cudnym troskliwym spojrzeniem . Znaliśmy się dopiero niecałe pół
dnia, a troszczył się oknie jak o księżniczkę . A może ja jestem księżniczką?
Nie zdziwiłoby mnie gdyby oznajmił mi, że jesteśmy kosmitami i przybyliśmy na
ziemie w celu kolonizacji układu słonecznego. Byłabym skora mu uwierzyć
. W radiu leciała jakaś muzyka w stylu country. Przełączyłam na następną
stacje, ale tu było słychać tylko niewyraźnie głosy dwóch prezenterów zza
trzeszczącej zapory. Kłócili się o rolę
kościoła i znaczenie dla przyszłych pokoleń. Nudy. Na następnych kilku stacjach
nie było słychać nic , dlatego postanowiłam wyłączyć radio i zająć się
bezproduktywnym wsłuchiwaniem się w ryk silnika.- Wiec, gdzie jedziemy? - spytałam się Gabriela.
Z powodu braku doświadczenia nie potrafiłam flirtować , dlatego zaczęłam
rozmowę od czegoś co może mi się przydać .- Nie wiem.- odpowiedział i uśmiechnął się
do mnie.- Jak to nie wiesz? Nie jedziemy tam ,
skąd przyjechałeś ?- Nie, to byłoby zbyt wiadome dla kardynała .- Dla jakiego kardynała ?- spytałam z
niedowierzaniem w glosie. Przed chwilą wyjechałam z sierocińca prowadzonego
przez siostry zakonne, a już mam na pieńku z jakimś kardynałem ? - Nie martw się. Jestem wtajemniczony już od
paru lat, ale do tej pory nierozumiem
wielu rzeczy . Ale wydaje mi się, ze twój przyjazd dużo wyjaśni i jesteś jakąś
podpowiedzią. Inni wiedzą o wiele więcej, ale nie powiedzą do czasu, aż będą w
stu procentach pewni, że można nam ufać. - A... Co już wiesz? - spytałam i popatrzyłam mu
prosto w oczy. Patrzyliśmy na siebie przez chwile. Z odrętwienia wyrwała
nas nadjeżdżająca ciężarówka , która z rykiem przejechała obok nas. - Ann, nie będę ci tego tłumaczył. Za dużo tego.
Oni ci wszystko przekażą. Pokażą odpowiednie księgi i opowiedzą legendy. - Skoro tak mówisz...- rozmowę przerwał nam
telefon. A dokładnie MÓJ telefon. - Słucham. - Annie, to ty? - Tak, ale kto mówi? - Przekaż telefon Gabrielowi. - podałam telefon
i zaczęłam się zastanawiać kto mógł do mnie dzwonić. Był to męski głos. Bardzo
niski męski głos. Po paru odpowiedziach w stylu aha, mhm i zrozumiałem oddał
mi telefon i nastawił GPS'a. - Dla czego zadzwonili do mnie? Zapomniałeś
telefonu? - Nie, po prostu twój numer jest
bezpieczniejszy. - No dobrze. A więc gdzie jedziemy?- uśmiechnął
się lekko i popatrzył na mnie. - Do twojej ojczyzny. - Jesteśmy w Anglii . Co za problem? - Nie jesteś Angielką. -Co? Jak to nie? To gdzie zatem jedziemy? - Do polski, Aniu .
- Co to za
kardynał ? O co w tym wszystkim chodzi?
******
Popatrzyłam na niego jak na kosmitę.
Polska? Przecież to jest jakiś syf. Czemu nie Francja? Dlaczego nie Hiszpania?
Tylko jakaś parszywa Polska. Przecież tam nic nie ma.
- Nie, to
musi być jakiś żart.- zaśmiałam się nerwowo.- Przecież to nie możliwe.
- A jednak.
Ja też jestem polakiem. Urodziłem się we wspaniałym mieście.
- Czyli?
- W
Krakowie. No wiesz. Uniwersytet, Wawel, pełno starych, klimatycznych miejsc.
Można się w nim zakochać.
- No nie
wiem. Skoro już rozmawiamy to opowiedz mi o swojej rodzinie, rodzeństwie i o
sobie.
- Urodziłem
się 3 maja 97 roku. Szczególna data.- uśmiechnął się i spytał z przekąsem w
głosie.- wiesz co to za święto?
- Uchwalenie
konstytucji. – popatrzył na mnie jak dumny mistrz. Co jak co, ale z historii
mnie nie zagnie. Nie pozwolę.
-No brawo.
Jednak nie jesteś oporna na wszystko co polskie.
- No ale
opowiadaj dalej.
- Kiedy się
urodziłem trafiłem do rodziny zastępczej. Mamuśka lubiła mnie bić, a tatuś… O
tatusiu to wolę nie wspominać. Nie wiem po co mnie adoptowali, zrobili sobie ze
mnie przepychało. No, ale nie trwało to długo. Kiedy skończyłem 10 lat, w progu
domu stanęła moja biologiczna matka. Zabrała mnie od nich. Na początku byłem
zły na nią, że mnie porzuciła, ale
zrozumiałem, że nie miała innego wyjścia. Kiedy poznałem ojca, poczułem się
wspaniale. Od razu odnaleźliśmy wspólny język. W tym samym roku pojawiła się
Zoey, moja młodsza siostra, a 10 miesięcy później Michał, mój brat. Od tych
sześciu lat uczą mnie walki, orientacji w terenie, sztuki przetrwania i wielu innych przydatnych dla łowcy
umiejętności.
- Jakiego
łowcy? Jesteś jakimś łowcą?
- Ty też nim
będziesz. Oj, nie patrz tak na mnie. Jesteś Alfą, czy nie?
- Jaką Alfą?
O czym ty w ogóle do mnie mówisz? Wyjaśnij mi, bo już nic z tego nie rozumiem.
- O,
dojeżdżamy. Na miejscu dowiesz się wszystkiego.
Zjechaliśmy z autostrady. Jechaliśmy
w milczeniu, do czasu, aż naszym oczom ukazała się tablica z napisem Kraków.