Witam serdecznie i przepraszam, że musieliście czekać. Fragment dosyć krótki, ale lepsze to niż nic :D
Jechaliśmy
przez chwilę gładką drogą, by po chwili zjechać w alejkę wybrukowaną kocimi
łbami. Przypomniało mi się, że Gabriel mówił mi coś o swoim wieku i z tego co
pamiętam, ma tyle lat co ja, więc..
-Jakim
prawem prowadzisz samochód? Nie mów mi, że nie masz prawa jazdy! – popatrzył na
mnie ze zdziwieniem, ale po chwili pojął o co mi chodzi.
-Wiesz, to
nie takie trudne obejść przepisy. Wystarczył mi dowód i małe kombinacje w
peselu żeby dopuścili mnie do egzaminu. Aha, mam coś dla ciebie.- z kieszeni
wyjął biało-czerwoną plakietkę i wręczył mi ją.
- No, to
teraz ty także jesteś pełnoletnia.- uśmiechnął się do mnie ukazując rząd idealnie równych i białych
zębów. Obejrzałam dokument bardzo dokładnie. Na plakietce widniała data 3
kwietnia 1995. Poczułam nieopanowaną radość. W czasie kiedy ja byłam zajęta
dokładnym studiowaniem dowodu, Gabriel skręcił gdzieś i znaleźliśmy się na
brukowanym dziedzińcu ogromnej kamienicy.
-Jesteśmy na
miejscu. Przygotuj się na serię pytań i nie zapomnij, że tam musisz rozmawiać
po polsku.
- Że co? Ledwie
znam podstawy.
- Nie bój
się. Będę cały czas przy tobie. Ale staraj się mówić jak najlepiej, to
pozytywnie wpłynie na twoją ocenę.
- Dobra, już
mnie nie strasz. Możemy tam po prostu wejść? Chcę to mieć za sobą.
Podeszliśmy
do dębowych drzwi. Gabriel zapukał, a ja miałam ochotę uciec i wrócić do
cichego i monotonnego życia w przytulnym sierocińcu w Anglii.
Drzwi otworzył nam starszy człowiek,
w schludnym stroju kamerdynera. Jego głowa pokryta była rzadkimi białymi
włosami. Nad prawym okiem miał dobrze mi znaną bliznę.
-Witaj
paniczu Gabrielu.-odezwał się nadzwyczaj silnym głosem, o który go nie
podejrzewałam.
-Ty musisz
być panną Anią.
- Tak, to
ona. A teraz weź płaszcze Herbercie i zamknij
drzwi bo strasznie wieje.- Gabriel chwycił mnie pod ramię i wprowadził do
bogatego salonu z przepięknymi ikonami i obrazami. Znajdowały się tam takie
dzieła, że Wersal mógłby się zawstydzić. Kiedy weszliśmy do pokoju, a właściwie
olbrzymiego salonu, gwar rozmów ucichł i przywitała nas nieprzyjemna cisza…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz