Translate

piątek, 23 sierpnia 2013

Powracam, lecz nie wiem w jakim celu.

Hejka, to znowu ja KlauDie. Zastanawiam się jaki jest sens egzystencji tego bloga w internetach skoro i tak nie dodaje na nim żadnych postów od ponad trzech miesięcy. Możliwe, że powodem jest mój drugi blog, który pochłania teraz większość mojego wolnego czasu przeznaczonego na blogspota. Jedak coś we mnie nie pozwala mi się go pozbyć. Miałam zamiar powrócić z innym, lepszym opowiadaniem, ale nie jestem w stanie wymyślić czegoś, co zasługiwałoby  na publikacje.
 Dlatego muszę teraz przeczekać te parę dni, które dzielą nas od nowego roku szkolnego i zabrać się do pisania. Mam nadzieje, że nowi poznani ludzie i nowe miejsce staną się dla mnie inspiracją do dalszej pracy.
 Może w końcu przestanie to być gimnazjalna opowieść, a stanie się historią człowieka cogito.
Do września ;)

niedziela, 2 czerwca 2013

Zapomniana już przez wielu Anka- czyli książki ciąg dalszy


Witam serdecznie i przepraszam, że musieliście czekać. Fragment dosyć krótki, ale lepsze to niż nic :D



Jechaliśmy przez chwilę gładką drogą, by po chwili zjechać w alejkę wybrukowaną kocimi łbami. Przypomniało mi się, że Gabriel mówił mi coś o swoim wieku i z tego co pamiętam, ma tyle lat co ja, więc..
-Jakim prawem prowadzisz samochód? Nie mów mi, że nie masz prawa jazdy! – popatrzył na mnie ze zdziwieniem, ale po chwili pojął o co mi chodzi.
-Wiesz, to nie takie trudne obejść przepisy. Wystarczył mi dowód i małe kombinacje w peselu żeby dopuścili mnie do egzaminu. Aha, mam coś dla ciebie.- z kieszeni wyjął biało-czerwoną plakietkę i wręczył mi ją.
- No, to teraz ty także jesteś pełnoletnia.- uśmiechnął się do mnie  ukazując rząd idealnie równych i białych zębów. Obejrzałam dokument bardzo dokładnie. Na plakietce widniała data 3 kwietnia 1995. Poczułam nieopanowaną radość. W czasie kiedy ja byłam zajęta dokładnym studiowaniem dowodu, Gabriel skręcił gdzieś i znaleźliśmy się na brukowanym dziedzińcu ogromnej kamienicy.
-Jesteśmy na miejscu. Przygotuj się na serię pytań i nie zapomnij, że tam musisz rozmawiać po polsku.
- Że co? Ledwie znam podstawy.
- Nie bój się. Będę cały czas przy tobie. Ale staraj się mówić jak najlepiej, to pozytywnie wpłynie na twoją ocenę.
- Dobra, już mnie nie strasz. Możemy tam po prostu wejść? Chcę to mieć za sobą.
            Podeszliśmy do dębowych drzwi. Gabriel zapukał, a ja miałam ochotę uciec i wrócić do cichego i monotonnego życia w przytulnym sierocińcu w Anglii.
            Drzwi otworzył nam starszy człowiek, w schludnym stroju kamerdynera. Jego głowa pokryta była rzadkimi białymi włosami. Nad prawym okiem miał dobrze mi znaną bliznę.
-Witaj paniczu Gabrielu.-odezwał się nadzwyczaj silnym głosem, o który go nie podejrzewałam.
-Ty musisz być panną Anią.

- Tak, to ona. A teraz weź  płaszcze Herbercie i zamknij drzwi bo strasznie wieje.- Gabriel chwycił mnie pod ramię i wprowadził do bogatego salonu z przepięknymi ikonami i obrazami. Znajdowały się tam takie dzieła, że Wersal mógłby się zawstydzić. Kiedy weszliśmy do pokoju, a właściwie olbrzymiego salonu, gwar rozmów ucichł i przywitała nas nieprzyjemna cisza…

piątek, 17 maja 2013

Nowość :D

Hejka wszystkim, mam do was informacje :D
Po pierwsze jestem chora (to chyba mało kogo interesuje)
A po drugie założyłam nowego bloga kilk
Blog jest o mnie, a właściwie o tym co się dzieje ze mną , a dokładnie w mojej głowie i duszy.
Jest to taki mój spowiednik. Piszę tam to co aktualnie myślę, jaki mam problem itp.
Może dzięki niemu lepiej mnie poznacie ;D
Jeśli oczywiście chcecie mnie poznać.
Ciao!

piątek, 10 maja 2013

Trochę mojej liryki

Za dużo Jesienina i jego listu pożegnalnego jest w moich wierszach. 



Śmierć jest łaską
Możesz jej dostąpić 
Mogę ci w niej pomóc
Nie możesz w nią zwątpić
Śmierć jest oczyszczeniem
Świętością najświętszą 
Nikt życia nie skróci
Tylko śmierć zwycięża 
Tylko ona nić życia przerywa
Tylko ona życie kończy
Potrafi to robić różnie
Boleśnie, z żądzą, bez żądzy
Z krwią na rękach
Ze strzykawką w ręce
Życie nie jest darem
Tylko śmierć
Nic więcej

środa, 1 maja 2013

Rozdział III :)


Zestaw dwóch piosenek :D
                                                 
                     A to piosenka, którą pokazała mi wyjątkowa osoba,
                        jedna z nielicznych osób, którym potrafię zaufać. 
____________________________________________________________
                                                    Rozdział III
Samochód toczył się żółwim tempem po autostradzie. Wychyliłam głowę przez okno i zaczęłam wdychać brudne i ciężkie powietrze zmieszane z trującymi oparami samochodowymi  . Kiedy znużył mnie widok ciągnących się w nieskończoność białych linii oddzielających dwa pasy jezdni, rozłożyłam się wygodnie na fotelu i włączyłam radio. Gabriel popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem. 

- Myślałem że boli cię głowa .- Patrzył na mnie tym swoim cudnym troskliwym spojrzeniem . Znaliśmy się dopiero niecałe pół dnia, a troszczył się oknie jak o księżniczkę . A może ja jestem księżniczką? Nie zdziwiłoby mnie gdyby oznajmił mi, że jesteśmy kosmitami i przybyliśmy na ziemie w celu kolonizacji   układu słonecznego. Byłabym skora mu uwierzyć . W radiu leciała jakaś muzyka w stylu country. Przełączyłam na następną stacje, ale tu było słychać tylko niewyraźnie głosy dwóch prezenterów zza trzeszczącej zapory. Kłócili  się o rolę kościoła i znaczenie dla przyszłych pokoleń. Nudy. Na następnych kilku stacjach nie było słychać nic , dlatego postanowiłam wyłączyć radio i zająć się bezproduktywnym wsłuchiwaniem się w ryk silnika. - Wiec, gdzie jedziemy? - spytałam się Gabriela. Z powodu braku doświadczenia nie potrafiłam flirtować , dlatego zaczęłam rozmowę od czegoś co może mi się przydać .- Nie wiem.-  odpowiedział i uśmiechnął się do mnie. -  Jak to nie wiesz? Nie jedziemy tam , skąd przyjechałeś ?- Nie, to byłoby zbyt wiadome dla kardynała . - Dla jakiego kardynała ?- spytałam z niedowierzaniem w glosie. Przed chwilą wyjechałam z sierocińca prowadzonego przez siostry zakonne, a już mam na pieńku z jakimś kardynałem ?
- Nie martw się. Jestem wtajemniczony już od paru lat, ale do tej pory nie rozumiem wielu rzeczy . Ale wydaje mi się, ze twój przyjazd dużo wyjaśni i jesteś jakąś podpowiedzią. Inni wiedzą o wiele więcej, ale nie powiedzą do czasu, aż będą w stu procentach pewni, że można nam ufać. 
- A... Co już wiesz? - spytałam i popatrzyłam mu prosto  w oczy. Patrzyliśmy na siebie przez chwile. Z odrętwienia wyrwała nas nadjeżdżająca ciężarówka , która z rykiem przejechała obok nas.
- Ann, nie będę ci tego tłumaczył. Za dużo tego. Oni ci wszystko przekażą. Pokażą odpowiednie księgi i opowiedzą legendy. 
- Skoro tak mówisz...- rozmowę przerwał nam telefon. A dokładnie MÓJ telefon. 
- Słucham.
- Annie, to ty?
- Tak, ale kto mówi?
- Przekaż telefon Gabrielowi. - podałam telefon i zaczęłam się zastanawiać kto mógł do mnie dzwonić. Był to męski głos. Bardzo niski męski głos. Po paru odpowiedziach w stylu aha, mhm i zrozumiałem oddał mi telefon i nastawił GPS'a.
- Dla czego zadzwonili do mnie? Zapomniałeś telefonu?
- Nie, po prostu twój numer jest bezpieczniejszy. 
- No dobrze. A więc gdzie jedziemy?- uśmiechnął się lekko i popatrzył na mnie. 
- Do twojej ojczyzny.
- Jesteśmy w Anglii . Co za problem? 
- Nie jesteś Angielką.
-Co? Jak to nie? To gdzie zatem jedziemy? 
- Do polski, Aniu .
 - Co to za kardynał ? O co w tym wszystkim chodzi?
                                                     ******
            Popatrzyłam na niego jak na kosmitę. Polska? Przecież to jest jakiś syf. Czemu nie Francja? Dlaczego nie Hiszpania? Tylko jakaś parszywa Polska. Przecież tam nic nie ma.
- Nie, to musi być jakiś żart.- zaśmiałam się nerwowo.- Przecież to nie możliwe.
- A jednak. Ja też jestem polakiem. Urodziłem się we wspaniałym mieście.
- Czyli?
- W Krakowie. No wiesz. Uniwersytet, Wawel, pełno starych, klimatycznych miejsc. Można się w nim zakochać.
- No nie wiem. Skoro już rozmawiamy to opowiedz mi o swojej rodzinie, rodzeństwie i o sobie.
- Urodziłem się 3 maja 97 roku. Szczególna data.- uśmiechnął się i spytał z przekąsem w głosie.- wiesz co to za święto?
- Uchwalenie konstytucji. – popatrzył na mnie jak dumny mistrz. Co jak co, ale z historii mnie nie zagnie. Nie pozwolę.
-No brawo. Jednak nie jesteś oporna na wszystko co polskie.
- No ale opowiadaj dalej.
- Kiedy się urodziłem trafiłem do rodziny zastępczej. Mamuśka lubiła mnie bić, a tatuś… O tatusiu to wolę nie wspominać. Nie wiem po co mnie adoptowali, zrobili sobie ze mnie przepychało. No, ale nie trwało to długo. Kiedy skończyłem 10 lat, w progu domu stanęła moja biologiczna matka. Zabrała mnie od nich. Na początku byłem zły na nią, że mnie  porzuciła, ale zrozumiałem, że nie miała innego wyjścia. Kiedy poznałem ojca, poczułem się wspaniale. Od razu odnaleźliśmy wspólny język. W tym samym roku pojawiła się Zoey, moja młodsza siostra, a 10 miesięcy później Michał, mój brat. Od tych sześciu lat uczą mnie walki, orientacji w terenie, sztuki przetrwania i  wielu innych przydatnych dla łowcy umiejętności.
- Jakiego łowcy? Jesteś jakimś łowcą?
- Ty też nim będziesz. Oj, nie patrz tak na mnie. Jesteś Alfą, czy nie?
- Jaką Alfą­? O czym ty w ogóle do mnie mówisz? Wyjaśnij mi, bo już nic z tego nie rozumiem.
- O, dojeżdżamy. Na miejscu dowiesz się wszystkiego.
           
           Zjechaliśmy z autostrady. Jechaliśmy w milczeniu, do czasu, aż naszym oczom ukazała się tablica z napisem Kraków.
Gabriel głośno wciągnął powietrze i powiedział:
- Witaj w moim świecie, Ann.
                                                           *****

niedziela, 14 kwietnia 2013

Trochę mojej liryki part 4

Dawno nie publikowałam żadnego wiersza 
więc
PROSZĘ :D
NIE PRZESTRASZCIE SIĘ
nie mam zamiaru się zabić
( na razie huehue)  






Zostałam sama
W mych czterech ścianach
Nie ma nikogo
Kto byłby ze mną
Nie ma rodziny
Nie ma znajomych
Nie ma do kogo 
Pomachać ręką
Siedzę i milczę
bo nie ma 
z kim mówić
Siedzę i płaczę
Bo nikt nie patrzy
Nikt się nie troszczy
Nie potrzebuje
Ja siedzę sama
Mówię do siebie
Mówię do ciszy

Osamotniona
Samotnią skrzywdzona
Krzywdzę się sama
Żyletką ostrą
Nikt nie patrzy
Nikt nie słucha
Wrzasku
Nie widzi
Krwi 
Płynącej stróżką
Prostą

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 2

Hejo wszystkim .
 Tym razem pełny rozdział bo jest taki dziwny, że nie byłam w stanie go podzielić na dwa :(
    Jeśli zauważycie jakieś orty to piszcie ;P bo padam z nóg i nie zwróciłabym uwagi na "jurz" hehe.
Łapcie fają nutę, która mnie już miesiąc prześladuje :D

___________________________________________
                                         Rozdział II
Stanęłam na równe nogi i oparłam się o ścianę. Nic nie widziałam przez lecące strumieniami zły. Ktoś włożył mi do ręki chusteczkę higieniczną i chwycił za bark. Przetarłam twarz i spojrzałam nieprzytomnym wzrokiem prosto przed siebie.
- Nic ci nie jest? – spytał się owy chłopak , który powstrzymał mnie przed upadkiem. O Jezu, to nie chłopak to bóg. Jego czarne oczy błądziły po moim ciele dokonując oględzin, a krótkie kręcone włosy co chwila podnosiły się, kiedy marszczył czoło.  Musiałam wyglądać okropnie z potarganymi włosami i spuchniętymi oczami.
- Halo ! Słyszysz mnie? Nic ci nie jest ?- zapytał ze strachem w glosie.
- Nie, wszystko w porządku- odparłam , próbując zdobyć się na uśmiech. Musiało  to komicznie wyglądać bo zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
- Muszę już iść. Uważaj na siebie mała kaskaderko. – uśmiechnął się do mnie i odszedł .  Stałam jeszcze przez chwile w tym samym miejscu i patrzyłam za znikającym półbogiem. Kiedy zniknął z pola widzenia. Odwróciłam się i poszłam do pokoju. W tej właśnie chwili postanowiłam uciec z bidula, porzucić swoje dotychczasowe życie i skończyć z kłamstwami. Chciałam zacząć wszystko od początku.
 Wzięłam długi prysznic, wysuszyłam włosy i pomalowałam oczy. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej moją wielką torbę treningową i zaczęłam wkładać do niej moje ubrania. Kiedy już skończyłam, rzuciłam się na łóżko i wtuliłam głowę w poduszkę. Oddychałam głęboko aby nie spanikować. Po dłuższej chwili , pożegnałam się w myślach ze wszystkimi  osobami, z którymi spędziłam dotychczasowe życie. Już więcej ich nie spotkam.
      Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi .
- Proszę. – odpowiedziałam i wsunęłam torbę pod łóżko. Drzwi otworzyły się i do pokoju weszła siostra Maria , a za nią mój nowy, nieziemsko przystojny znajomy . Uśmiechnęłam się do niego , ale od razu spochmurniałam, bo odezwała się siostra .
- Annie, to jest Gabriel. – Gabriel , jak archanioł . Nie zdziwiłabym się gdyby nim był. W końcu dzisiaj dowiaduje się tylu niemożliwych rzeczy, że takie wiadomości wcale by mnie nie zdziwiły . – Jest taki jak ty i… taki jak ja.- Dodała i spuściła głowę. Nie zdziwiłam się tym wcale. Zauważyłam go już wtedy, kiedy zawołała mnie do swojego gabinetu.- Proszę cię, spakuj najpotrzebniejsze rzeczy i zejdź na dół. Gabriel pojedzie z tobą do głównej świątyni. – I z mojej ucieczki nici. W sumie to nic. Nie przeszkadzała mi perspektywa podróży w jego towarzystwie.- Resztę rzeczy przywiezie ci kurier , kiedy  już wszystko ustalimy. To my już nie przeszkadzamy . Gabriel będzie czekał w stołówce. A, i jeszcze jedno. – Podała mi pudełko wielkości mniej więcej książki i uśmiechnęła się niepewnie , po czym otworzyła drzwi – Choć Gabriel- i wyszła zamykając je za sobą.
Opadłam na łóżko, waląc w nie pięściami. Wzięłam poduszkę i  rzuciłam nią o podłogę. Po chwili szamotaniny z samą sobą opadłam z sił i położyłam się spokojna i zrezygnowana. Leżałam w bezruchu  wpatrując się w sufit. W uszach szumiał mi ryk przejeżdżających po drodze samochodów.
 Wzięłam leżącą na nocnej szafce przesyłkę. Rozpakowałam ją i znalazłam nowiutki smartfon z kolorową obudową , kartą sim i doładowaniem wartym 200 dolarów. Nigdy nie widziałam tylu pieniędzy z bliska, a co dopiero posiadać je  w formie doładowania do telefonu. Na tylniej obudowie telefonu znajdowała się mała samoprzylepna. „ Myślę, że taki na razie ci wystarczy. Zapisałam na nim mój numer telefonu. Mama”.
No super. Prezent. Co ona sobie myśli? Że przekupi mnie telefonem? Jeśli chce mnie przekonać chociażby do rozmowy, musi się bardziej postarać.
- Gotowa?- do pokoju wszedł Gabriel.
- Tak. Ale dasz mi jeszcze chwilkę?- spytałam i wysłałam mu najsłodszy uśmiech na jaki byłam w stanie się teraz zdobyć.
- Mogę wziąć twoją walizkę?
- Jasne.
-Będę czekał przy samochodzie.- posłał mi ciepły uśmiech i zniknął za drzwiami .
Poprawiłam fryzurę i poszłam do siostry Mai, aby się z nią pożegnać.
- Szczęść Boże siostro. Ja….- nie zdążyłam nic więcej powiedzieć bo siostra przyciągnęła mnie do siebie i uściskała.
- Będzie nam tutaj ciebie brakować.- uśmiechnęła się smutno.- Napisz czasami list albo przyjedz .
- Oczywiście. Nigdy o was nie zapomnę. – zobaczyłam jak siostrze Marii zaczynają płynąć łzy. Otarła je rękawem i podała mi kanapki.
-  Pomyślałam, że zrobię wam coś na drogę.
- Dziękuje siostro. Jest dla mnie siostra jak babcia.- teraz ja zaczęłam płakać. Przytuliłam się ostatni raz, a siostra gładziła moje włosy i uspakajała mnie. Po chwili do jadalni wpadł młody Robert i przytulił się do moich nóg.  Ściskał z całych sił i cicho pochlipywał.
- Robercie, nie płacz.  Jeszcze się spotkamy. – uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam z całych sił. Czułam się przywiązana do tego słodkiego sześciolatka. Kupowałam mu czekoladę , przytulałam kiedy myślał o swoich rodzicach. Trudno mi będzie przyzwyczaić się do tego, że nie będzie go w pobliżu.
Do jadalni wszedł Gabriel. Kiedy zobaczył małego chłopca przytulającego się do mnie, uśmiechnął się i przystanął w drzwiach. Po chwili ruszył z miejsca w naszą stronę.
- No dobra, musimy się zbierać. A dla ciebie mam coś specjalnego.- powiedział i wyciągnął wielką tabliczkę czekolady i wręczył Robertowi. Ucieszony chłopiec puścił mnie i stanął jak wryty wpatrując się ze zdziwieniem to na Gabriela, to na czekoladę. W końcu skinął z wdzięcznością głową i zniknął gdzieś za drzwiami.
- No no, widzę  że masz rękę do dzieci.- zauważyłam.
- Nie chcę się chwalić , ale mam poniekąd doświadczenie. Dwoje młodszego rodzeństwa. No wiesz … - właśnie, że  nie wiem. Nie mam rodzeństwa, ani jakiejkolwiek innej rodziny.
- To ja poczekam przy samochodzie. Pożegnaj się i w drogę. – zmieszany wyszedł z jadalni.
- To do zobaczenia. – powiedziałam siostrze Mai.
- Do zobaczenia moje dziecko. Będę się za ciebie modlić.
- Dziękuje, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. – tak naprawdę nie byłam pewna czy wierzę w tego całego Boga.  Nigdy w życiu się nie modliłam. Naprawdę nigdy. Kiedy kazali nam to robić, nuciłam pod nosem jakieś stare kawałki, zasłyszane w szkolnym autobusie.
Kiedy wyszłam z całego kompleksu zauważyłam Gabriela palącego papierosa przy czarnym sportowym samochodzie.
- A myślałam, że jesteś doskonały. A tu proszę, taki paskudny nałóg.
- Ja doskonały? Źle trafiłaś.- oparł się o samochód i wpatrywał się we mnie.- O czymś zapomnieliśmy. A, już wiem. Gabriel jestem.- mówiąc to podał mi rękę i uścisnął. Jego dłoń była ciepła i przyjazna w dotyku. Miała w sobie nieco męskiej szorstkości, ale zarazem była wrażliwa jak u chłopca.
- Annie.- odpowiedziałam.- Ale znajomi mówią na mnie Ann.
- Dobrze Ann, wsiadajmy i w drogę, bo w takim tempie nie wyjedziemy stąd do jutra.
            Ostatni raz popatrzyłam na sierociniec i usiadłam w samochodzie. W tym właśnie momencie pożegnałam swoje dotychczasowe życie i zaczęłam nową przygodę.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 1 cd.


Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Zwykle wyglądała jakby z łatwością udźwignąć wszystkie trudy świata. Dzisiaj wydawało się, że upadła. Pobiegłam z kołatającym w piersi sercem. Przed drzwiami gabinetu przystanęłam i wyrównałam oddech. Po pięciu głębokich wdechach sięgnęłam za klamkę , otworzyłam drzwi i odnalazłam twarz siostry. To , co w niej zobaczyłam…  Nie widziałam czegoś takiego u nikogo. Zmęczenie, zmieszanie, ból , troska i współczucie . Kiedy odnalazła mój wzrok, uśmiechnęła się gorzko.
- Siądź moje dziecko- powiedziała wstając z barokowego, monumentalnego krzesła- Muszę ci coś wyjaśnić – podeszła do wielkiego przyciemnianego okna z widokiem na dziedziniec i zamilkła, zostawiając mnie w ciszy, w której słyszałam własne myśli, emocje i lęki.... 


      Stała i wpatrywała się w dal za oknem.  Kiedy odwróciła się tak, ze byłam w stanie dostrzec jej twarz zobaczyłam coś, co pozbawiło mnie tchu. Nad prawym okiem, dokładnie w tym samym miejscu co u mnie, znajdował się wielki i wyraźny znak. Nie był taki jak mój. Był o wiele wyraźniejszy . W tym samym momencie odwróciła się przodem do mnie, ale nie podnosiła głowy. Wyglądała jak dziecko w szkole, okazujące skruchę przed nauczycielem. Nie zwracając uwagi na moje zdziwienie , podeszła do kominka.
Spojrzała na zwęglone kawałki drewna, po czym sięgnęła po kopertę. Na kopercie widniała pieczęć, która przypominała te słynne pieczęcie potwierdzające bulle papieską  czy dekret królewski .
Siostra podeszła do mnie , założyła ręce na plecy i zgarbiła się, jak to mają w zwyczaju starsi i chorzy ludzie. Popatrzyła na mnie skupionym wzrokiem.
- Muszę ci to dać.- powiedziała i wręczyła mi ową kopertę, która z bliska zdawała się być jeszcze piękniejszą niż wcześniej. Jednak pieczęć różniła się od wszystkich mi znanych . Zamiast widocznego i dumnego herbu lub symbolu, widniała mała , ale szczególnie majestatyczna litera a, którą dostrzegłam wówczas kiedy przyjęłam przesyłkę do rąk.
- Ten list został napisany przed piętnastoma laty. Napisała go...- powiedziała i zrobiła pauzę – twoja matka. 
   Mówiła coś jeszcze, ale nie słyszałam nic więcej. Napisała go twoja matka. To zdanie głucho obijało mi się w głowie. Patrzyłam tępo w kopertę, w której znajduje się list napisany przez moją matkę. Z niecierpliwością rozdarłam kopertę. A list brzmiał tak:
„ Droga Annie.
 Ubolewam nad tym, że nie miałyśmy nigdy okazji się poznać. Proszę , nie wiń mnie , że cię porzuciłam . Nigdy bym tego nie zrobiła, jeśli nie byłoby to konieczne.  Ale nie mogłam postąpić inaczej. Urodziłaś się w burzliwych czasach, kiedy to kościół stwierdził , że wynalazł broń na stwory ciemności, a nas próbował unicestwić.  Pewnie zastanawiałaś się, nad twoją blizną . Otóż to nie blizna, to  symbol. Ale dość wyjaśnień. Jeśli to czytasz, to zapewne w najbliższym czasie ukończysz szesnaście lat, co znaczy, że wkrótce się spotkamy. Czekam na ciebie moja najdroższa córeczko. Już za niedługo będę mogła cię przytulić, już za szesnaście lat...           
                                                                                     Kocham Mama”
 Patrzyłam tępo w ścianę. Przez tyle lat myślałam , że jestem sama na świecie, że nie mam nikogo bliskiego. Poczułam stróżkę łez na twarzy. Siostra Maria podeszła do mnie, podała mi paczkę chusteczek, usiadła obok i objęła mnie. Zamknęłam  oczy. Poczułam się oszukana. Rozpętała się we mnie burza. Mam matkę. Mam matkę, może i ojca też. Wstałam szybko i popatrzyłam z wyrzutem na siostrę.
- O wszystkim zawsze wiedziałaś.- powiedziałam, a raczej krzyknęłam.- zawsze żyłaś ze świadomością, że mam matkę, dlaczego nic nie powiedziałaś?
- Annie poczekaj ! Usiądź ! Posłuchaj!
-Nie, nie usiądę- zaczęłam chodzić tam i z powrotem.
- Chciałam, chciałyśmy razem z twoją matką cię ….. – nie zdążyła dokończyć zdania, bo wybiegłam z pokoju , zatrzasnęłam drzwi i pobiegłam w dół  krętymi schodami. Nie panując nad własnym ciałem upadłam na twarz. A właściwie prawie upadłam. W porę znalazł się przy mnie jakiś chłopak. Ale jaki? O rany , to nie był dobry moment w moim życiu na zawieranie nowych znajomości...



poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Uwaga!!

Uwaga!!!
Dla wszystkich czytających tego bloga.
Od dzisiaj możecie znaleźć mnie także pod tym adresem .
Bloga prowadzę z koleżankami.
                                                                                         KlauDie

Alfa i Stwory Ciemności


                                                        Rozdział I
Obudziłam się z bólem w plecach. Nie było  to dla mnie nowością i przyzwyczaiłam się do niego. W końcu od piętnastu lat kładę się i wstaje  z tego samego twardego łóżka.  Wszystkie siostry, z którymi mam kontakt twierdzą, że dzięki niemu mogę lepiej skupić się na modlitwie, ale jak dla mnie, daje mi tylko pretekst aby ponarzekać na surowość tego miejsca i panujące w nim spartańskie warunki. Zwlekłam się z posłania i podeszłam do kamiennej umywalki wypełnionej czystą i okropnie zimną wodą. Przejrzałam się w spokojnej tafli wody i ujrzałam swoje odbicie. Jak zwykle próbowałam  ocenić czy jestem ładna i mam jakiekolwiek szanse na znalezienie normalnego chłopaka. Nie oszukujmy się, moi dotychczasowi partnerzy nie grzeszyli inteligencją. Zawsze kiedy o tym myślę i nabieram przekonania, że jednak mam jakiekolwiek szansę, spostrzegam TO. A mianowicie ogromną bliznę nad prawym okiem. Niegdyś malutka, wyglądająca jak drobny punkcik , teraz wielka i nie do przegapienia, przypomina literę czy znak. Im starsza jestem , tym wyraźniejszy kształt przybiera skaza. Siostra Maria każe zakrywać mi ją w obawie, że stanę się obiektem drwin i napastowań moich szkolnych pseudo kolegów.  Moje gęste kasztanowe i długie włosy idealne nadają się do kamuflowania blizny.
Obejrzałam się za siebie i ujrzałam dwa puste łóżka. Należały do moich współlokatorek, dwóch młodszych o rok i oziębłych suk. Pewnie siedziały w kaplicy na mszy razem ze wszystkimi  siostrami. Lizusy. Z całego sierocińca, w którym znajduje się pięćdziesięcioro sześcioro dzieci, tylko  te dwie nie migają się od  nabożeństw.  Bynajmniej nie oznacza to, że są gorliwymi chrześcijanami .
Po porannej toalecie udałam się do kuchni po kanapki, przygotowane przez siostrę Maję, starszą i dobrą kobietę, która jest w takim wieku, że mogłaby być moją babcią.  Wymieniłam z nią kilka zdań, a ta posłała mi pokrzepiający uśmiech. Zdawała się mówić, nie martw się wszystko będzie dobrze. Ale czym mam się martwić? Jest wiosna, ptaki ćwierkają , wszystko budzi się do życia. Udałam się do biblioteki, gdzie zazwyczaj przesiadywał szofer naszego szkolnego autobusu. Przychodziłam zawsze pół godziny wcześniej, bo lubiłam rozmawiać z tym przezabawnym i nieziemsko przystojnym czterdziestolatkiem.        
Jednak tego dnia nie zastałam go . Zamiast niego czekała na mnie siostra Anastasia, wysoka kobieta , o dźwięcznym i władczym głosie. Dzisiaj jednak stała przygarbiona , a głos miała łamiący.
-Annie, dzisiaj nie pojedziesz do szkoły. Masz na natychmiast iść do gabinetu siostry Marii. Czeka na ciebie.
- Ddd….dobrze siostro .  – wydusiłam z trudem……




niedziela, 31 marca 2013

Wampiry przemijają , nastaje pora zombie. Kto będzie dalej może Alfy?

   Annie to prawie szesnastoletnia dziewczyna, która mieszka w sierocińcu prowadzonym przez siostry zakonne. Jak na realia XXI wieku jest to miejsce, w którym zatrzymał się czas . Techniki używa się w przypadku, kiedy jest to naprawdę konieczne, a o telefonie i komputerze można przeczytać w gazetach .
 Jednak jej beztroskie i beznadziejne życie ma się zmienić o 360 stopni. Czy wystarczy urodzić się alfą żeby nią być? Musi ona odkryć swoje powołanie i odłożyć na bok miłość. Już wkrótce pierwsza część mojej własnej historii, w której miłość łączy się z walką , niebezpieczeństwem i wieloma trudnymi wyborami.
            Już niedługo pierwszy wpis z młodziutką alfą , spodziewajcie się go w najbliższym czasie.
                                                                                                                             KlauDie

piątek, 29 marca 2013

Troszkę mojej liryki part 3

Wzięli mi wszystko , 
ambicje i marzenia.
Zamienili je w nędzne
troski i cierpienia. 
Nie wiem co to radość
wiem co to smutek.
Przyszłość pokarze
jaki tego skutek.
Może śmierć rychle 
zakończy moją mękę.
Wątpię żeby ktoś 
wyciągnął do mnie rękę.


czwartek, 28 marca 2013

#6 Heros powinien byc jeden

" Oto rozległ się glos Smoka:
- Śmiertelny podtrzymuje niebo z bogami.
Co zatem robią tytani?
I usłyszał :
- My nie jesteśmy potrzebni. Nie zbuntują się tytani już nigdy. Ich świat się skończył .
Na jednym ramieniu trzyma on niebo.
- Tylko  bogowie są potrzebni ? Kronidzi?
- Niepotrzebni są również bogowie. On i bogów zwycięża .
Nieprzykuty trzyma niebo,
ponieważ jest on- Mocą.
I ponuro wychrypiał Smok:
- Tak, teraz poznałem Heraklesa.."
 .  . . . .  . . . . . . . .  . . . .   J. Gołosowker

niedziela, 10 marca 2013

#5 Troszkę mojej liryki part 2

Serce w Paryżu popękane
Emocje i stany rozchwiane
Całe jej życie
W kilku łzach uchodzi
Nawet pięknym śpiewem
Trubadur nie osłodzi
Nawet komik tragizmu
Nie odda pełnego
Tej dziewczyny
Co kochała nie tego
TAK MNIE COŚ NASZŁO NA TAKIE DZIWNE KLIMATY :)

środa, 6 marca 2013

#3 Troszkę mojej liryki :)

Świat jest zły,
a ludzie to wrogowie.
Tyś mym największym.
Tak, myślę o Tobie.

Gdyś ty w potrzebie ,
starasz się mnie słuchać.
Kiedy ja w potrzebie,
Ty stajesz się głucha.

Kiedyś zawsze razem.
Dzisiaj w pojedynce.
Ale to już było

wtorek, 5 marca 2013

#2



Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same.
                          - Phil Bosmans

#1 Pierwszy raz

HEJ :D!
 To mój pierwszy wpis, więc kilka słów o mnie:).
 To jest już mój  drugi blog. Pierwszy był o za przeproszeniem DUPIE MARYNIE, ale ten będzie trochę inny. Postaram się dać na nim upust swojej wyobraźni i przedstawić burzę pomysłów w mojej głowie  jako zrozumiałą całość :P
Podpisywać będę się książkoholikus pospolitus. ;P
 A tak przy okazji , chodzę do 3 gimnazjum , dlatego jeśli będziecie potrzebowali jakieś pomocy, postaram się pomóc. 
                                                                                                                                  Do następnego.